Andrzej Kiszka, Żołnierz Wyklęty z lubelskich lasów, odszedł na wieczną wartę
20 czerwca br. pożegnano Andrzeja Kiszkę ps. „Dąb", „Leszczyna", „Bogucki", jednego z najdłużej żyjących Żołnierzy Wyklętych.
W uroczystościach pogrzebowych, które odbyły się w kościele WNMP w Nowogardzie oraz na cmentarzu parafialnym w Rogowie (woj. zachodniopomorskie) uczestniczyło kilkaset osób. Wśród nich była delegacja Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie. Mszy św. żałobnej przewodniczył i homilię wygłosił ks. abp Andrzej Dzięga, metropolita szczecińsko-kamieński. Duszpasterz skierował do wiernych podniosłe słowa, podkreślając ogromne poświęcenie Śp. Andrzeja Kiszki w walkę o niepodległość i suwerenność naszego narodu.
–Odznaczał się bezwarunkową miłością do Boga i Ojczyzny – mówił duszpasterz, dodając, że zmarły żołnierz stanowił wzór niezłomnej wiary, o której trzeba pamiętać. –Przypomnij sobie czasem młodego mężczyznę, który ma przed sobą całe życie. Pod krzyżem stanął i przysiągł. I wierny został tej przysiędze do końca – mówił arcybiskup.
W sierpniu 2007 r. Andrzej Kiszka został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W maju 2016 r. decyzją ministra obrony narodowej, Antoniego Macierewicza „Dąb" otrzymał awans na stopień majora, a pośmiertnie minister awansował go do stopnia pułkownika. –Jest w życiowej postawie pułkownika Andrzeja Kiszki zespolenie z polską ziemią, jak na polskiego, dumnego rolnika przystało. Ale też dbałość by w czasie historycznych zmagań ludzie w jego otoczeniu zachowywali się lojalnie wobec Ojczyzny – napisał w liście Antoni Macierewicz.
Słowa pożegnania do śp. Pułkownika skierował również prezydent RP, Andrzej Duda. List odczytał w jego imieniu wicewojewoda zachodniopomorski, Marek Subocz. –Żegnamy dziś polskiego patriotę, człowieka wielkiej odwagi. Żołnierza niezłomnego, obrońcę wolności i honoru Rzeczypospolitej – napisał Pan Prezydent.
W lipcu br. na terenie Nadleśnictwa Biłgoraj, w Leśnictwie Sól zostanie ustawiony krzyż oraz odsłonięty głaz upamiętniający tę niezwykłą postać. Obelisk powstaje z inicjatywy miejscowych kombatantów i społeczników przy współpracy z lubelskimi leśnikami, gdyż losy „Dęba" ściśle były związane z lasami szeroko rozumianej Puszczy Solskiej.
Andrzej Kiszka urodził się w 1921 roku w Maziarni na skraju Lasów Janowskich. W 1941 roku, jako robotnik leśny, składał przysięgę na ręce komendanta placówki Batalionów Chłopskich w Maziarni ślubując na krzyż i biało-czerwoną flagę, a w 1942 roku zaczęła się jego współpraca ze scalonymi ze sobą organizacjami – Narodową Organizacją Wojskową i Armią Krajową. Latem 1943 roku wstąpił w szeregi oddziału partyzanckiego NOW-AK Franciszka Przysiężniaka „Ojca Jana". W oddziale poznał zastępcę „Ojca Jana" – Bolesława Usowa ps. „Konar", ówczesnego nadleśniczego Nadleśnictwa Huta Krzeszowska.
Bolesław Usow dowodził odziałem NOW-AK „Ojca Jana" w trakcie bitwy na Porytowym Wzgórzu, jednej z największych bitew partyzanckich, która rozegrała się 14 czerwca 1944 roku. Znakomita znajomość terenu pozwoliła nadleśniczemu Usowowi znaleźć słaby punkt niemieckiego pierścienia złożonego z ok. 30 tysięcy żołnierzy, dzięki czemu partyzantom udało się wyjść poza okrążenie. Bitwa była elementem opracowanej przez Niemców akcji przeciwpartyzanckiej „Sturmwind I", mającej na celu likwidację oddziałów partyzanckich walczących w Lasach Janowskich. Wiernym żołnierzem oddziału „Ojca Jana" aż do jego rozwiązania był Andrzej Kiszka.
Po wkroczeniu na Lubelszczyznę Armii Czerwonej, z rozkazu dowódcy placówki terenowej AK, Andrzej Kiszka został milicjantem na Posterunku MO w Hucie Krzeszowskiej. Kiedy NKWD zorientowało się, że w strukturach milicji jest wielu byłych partyzantów Armii Krajowej, rozpoczęły się na masową skalę aresztowania i eliminowanie ze służby osób niewygodnych dla nowego ustroju. Partyzant z Maziarni musiał opuścić posterunek i ukrywać się przed komunistycznym aparatem bezpieczeństwa. W początkach 1945 roku wstąpił do oddziału Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka". Zastępcą „Wołyniaka" był dobry znajomy Andrzeja Kiszki Adam Kusz „Garbaty". Partyzant walczył w oddziale „Wołyniaka" aż do ogłoszenia amnestii w 1947 roku, kiedy zdecydował się na ujawnienie w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Janowie Lubelskim. Nie zakończyło to jednak inwigilacji i prześladowań ze strony UB, którego funkcjonariusze wielokrotnie próbowali schwytać Andrzeja Kiszkę. Niezłomny żołnierz tak wspominał ten okres:
„Mieliśmy bunkry w lasach, różne kryjówki, bo wciąż nas tropiono. Nie było się już jak bić. Tylko czasem porządek zrobiliśmy z peperowcami dając im w tyłek, albo z takimi co donosili. Bo donosicielstwo stawało się częstsze, a komuniści za byle co zamykali w więzieniu. Ludzie byli nam przychylni, ale już się bali. UB panoszyło się i zabierało do więzienia niewinnych ludzi, często ich torturując."
Mimo takich działań ze strony aparatu bezpieczeństwa nie zrezygnował z działalności w oddziale Adama Kusza „Garbatego". Zgrupowanie „Garbatego" zostało otoczone pod Szklarnią w Lasach Janowskich przez grupę 1500 funkcjonariuszy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Urzędu Bezpieczeństwa. Z oblężenia udało się wydostać jedynie pięciu partyzantom. Wśród nich znalazł się Andrzej Kiszka, który po tym jak w walkach z UB zginęli jego koledzy, został skazany na samotne ukrywanie się w warunkach szalejącego terroru komunistycznego.
Od 1952 r. Andrzej Kiszka ukrywał się samotnie w trudno dostępnych ostępach Lasów Janowskich. W obliczu coraz trudniejszej sytuacji przed zimą 1953 r. postanowił zbudować bunkier ziemny na terenie byłego Nadleśnictwa Huta Krzeszowska (obecnie Nadleśnictwo Biłgoraj, Leśnictwo Sól). Ukrywał się w nim przez 9 długich lat otrzymując wsparcie aprowizacyjne od członków rodziny i mieszkańców okolicznych wiosek. Został aresztowany 30 grudnia 1961 roku. Akcję poszukiwawczą przeprowadziło wtedy 60 funkcjonariuszy ZOMO i SB. W lipcu 1962 roku Andrzej Kiszka został skazany na dożywotnie więzienie. Wyszedł na wolność w 1971 roku, po upływie prawie 10 lat ciężkiego więzienia. Ciągła inwigilacja prowadzona przez władze PRL wobec Andrzeja Kiszki, jego znajomych i najbliższych przyjaciół zmusiła go do wyjazdu na tzw. „ziemie odzyskane" w okolice Szczecina. Przebywał tam aż do śmierci. Pułkownik Andrzej Kiszka ps. "Dąb" zmarł w wieku 95 lat. Był jednym z najstarszych Żołnierzy Wyklętych. Niestety nie doczekał się anulowania bezprawnego wyroku. Sprawa we wrześniu br. ma być rozpatrzona przez Sąd Najwyższy w Warszawie.